Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/269

Ta strona została przepisana.

Webera, który lubi tak. Wahałem się. P. d’Avrigny skinął na mnie, żebym jéj usłuchał.
Niestety! tą razą już biedna, droga moja Magdalena, nie wstała, nie przyszła do mnie; i potęga melodyi nie działała na nią tak silnie jak wtedy; zaledwo zdołała unieść się na łóżku, a potem kiedy ostatnia nota ucichła, kiedy ostatni dźwięk ulatywał, zamknęła oczy i wzdychając padła na poduszki.
Później myśli poważne zajęły ją. Powiedziała ojcu, że byłaby bardzo szczęśliwą, żeby się mogła widziéć z proboszczem Ville-d’ d’Avray, który jéj pierwszą dawał kommunię. Wtedy p. d’ Avrigny poszedł napisać list do tego godnego pasterza. Ja zostałem przy niéj.
Czyż to wszystko nie smutne, czyż nie można umrzéć z tego już? Umrzeć! — to jedyny wyraz stosowny.
Ale czy pojmiesz jedną rzecz Antonino? ona nie mówi o tobie, nie pragnie widziéć cię wcale, a p. d’Avrigny z swej strony nie przypomni jéj nawet, że ty istniejesz na świecie.
Ach! gdybyś mi wyraźnie nie zabroniła mówić