Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/278

Ta strona została przepisana.

rym, wziął go za rękę i nic nie mówiąc zaprowadził go do pokoju w którym Magdalena modlić się zwykła; padł przed krzyżem na kolana ciągnąc młodzieńca za sobą i rzekł mu:
— Módlmy się!
— Wielki Boże! zawołał Amory — czyż umarła! — a ja przy niéj nie byłem?
— Nie — nie, odrzekł p. d’Avrigny, nie; uspokój się Amory, jeszcze 24 godzin możemy ją zatrzymać na tym świecie; i ty będziesz przy jéj skonaniu, będziesz Amory.
Amory rzewnie zapłakał, i wsparł głowę na klęczniku. Upłynął tak może kwadrans, drzwi się otworzyły wszedł sędziwy kapłan. Amory się odwrócił.
— I cóż? spytał.
— To Anioł, odpowiedział pleban.
P. d’Avrigny spytał z kolei:
— A kiedy święte namaszczenie?
— Dziś o 5éj wieczorem. Magdalena prosi, aby Antonina obecna była temu ostatniemu obrządkowi.
— To widać czuje już sama, że umrze niedługo, szeptał p. d’Avrigny.