Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/284

Ta strona została przepisana.

ze świecami, za nimi szanowny kapłan ukazał się z wiatykiem.
— Mój ojcze, rzekła Magdalena, na progu nawet wieczności, grzeszne myśli mogą plamić duszę: boję się czym nie zgrzeszyła od spowiedzi. Nim przyjmę ciało Pana naszego i Zbawiciela, chciałabym ci, mój ojcze, objawić wątpliwości moje.
Przybliż się do mnie, proszę cię.
P. d’Avrigny i Amory usunęli się razem, i kapłan zbliżył się do Magdaleny.
Wtedy przeczyste dziecko to, poglądając na Antoninę i na narzeczonego swego, rzekło słów kilka po cichu. Kapłan odpowiedział na nie znakiem błogosławieństwa.
I święty obrzęd się zaczął.
Kto nie klęczał sam u łoża ukochanéj osoby, ten nie może czuć ile każde słowo wyrzeczone przez kapłana i powtarzane przez obecnych, ile słowo każde przenika do ostatnich głębi duszy. — Amory za każdem uderzeniem serca, sądził że mu pęknie za chwilę. Z rękami załamanemi, z głową w tył rzuconą, i z twarzą łzami oblaną, był istnym obrazem Rozpaczy.