Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/290

Ta strona została przepisana.

— E! wszak to Amory, zawołał jeden głosem, który wyrażał całą pogardę dla tego wszystkiego co się na około dziać mogło.... Dokądże niesiesz kroki twoje o! Amory, i dla czego od dwóch już miesięcy nie widziano cię nigdzie?....
— Naprzód Panowie, rzekł drugi przerywając pierwszemu, Amory jest porządny wcale chłopiec; przed wszystkiem więc, oczyśćmy się przed niem ze zbrodni włóczenia się po mieście o tej zakazanéj godzinie, o 7ej z rana! Przynajmniéj, nie myśl mój drogi, żeśmy powstawali tak rano. Jeszcześmy się spać nie kładli rozumiesz? i właśnie spieszymy do łóżek. Cała noc, we trzech — rozumie się trzy a trzy to sześć — przepędziliśmy u Alberta; bankietowaliśmy wcale po królewsku, i teraz wstydliwie, pieszo, dla orzeźwienia, wracamy w progi domowe.
— To dowodzi, rzekł trzeci nieco więcej pijany, to dowodzi właśnie całéj głębokości i prawdy tego politycznego aforyzmu Tallejranda.
„Kiedy kto zawsze cnotliwy....
Amory patrzał na nich pomięszany, i słuchał nie rozumiejąc wcale.