Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Kiedy wszystko było skończone, doktór ostatni pocałunek posłał córce swéj.
— Do jutra... rzekł półgłosem, do jutra Magdaleno — a później nie rozłączym się już.
I krokiem pewnym, wyszedł z cmentarza z przyjaciółmi.
Zakrystyan zamknął drzwi za nimi.
— Panowie, rzekł wtedy starzec do tych kilku osób, co mieli dosyć odwagi towarzyszyć mu aż do Ville-d’Avray, mogliście widzieć na nagrobku Magdaleny, że człowiek co do was mówi teraz, nie należy już do żyjących ludzi. Od dziś już ja nie należę do ziemi, ale do córki mojéj; od jutra Paryż i ludzie nie zobaczą mnie już, i ja nie ujrzę Paryża ani ludzi. Sam jeden, w domu tym moim, który widzicie, którego okna wychodzą na cmentarz, będę czekał, nie przyjmując nikogo, póki Bóg nie oznaczy daty, na którą miejsce zostawione na grobie naszym. Teraz więc po raz ostatni pozwólcie mi Panowie podziękować wam serdecznie i pożegnać wszystkich.
Głos jego był tak pewny i pełen przekonania, że nikt nie rzekł słowa odpowiedzi. Wszyscy prze-