Ta strona została przepisana.
VI.
Była dziewiąta wieczorem. Amory wskoczył do dorożki, kazał się wieść na operę włoską. Wszedł do loży i siadł w głębi, blady i poważny. Sala błyszczała światłem i dyamentami. On patrzał na to wszystko zimno, z pewnem zadziwieniem i pogardliwem uśmiechem. Ukazanie się jego zdziwiło nie pomału znajomych. Ale w twarzy jego widzieli coś tak uroczystego i surowego, że wyraz ten oblicza młodzieńca wzbudził w nich uszanowanie mimowolne i nikt nie pomyśli! nawet pójść przywitać się z nim. Amory nikomu