— Miałeś mi coś powiedzieć, mój ojcze, spytał Amory.
— Tak, rzekł starzec.
— Słucham cię, ojcze.
— Czyż sądzisz, dziecko moje, rzekł p. d’Avrigny, że ja nie pojąłem tego, że ty chcesz się zabić tej nocy, dziś wieczór, w téj chwili zaraz?
Amory zadrżał i mimo woli spojrzał na szufladę, w któréj leżały pistolety.
— Tak, zabić się, mówił dalej p. d’Avrigny. Pistolet, sztylet albo trucizna jest tam, w téj szufladzie. Chociażeś nie wahał się wcale, i właśnie dla tego, żeś się nie wahał, ja pojąłem to wszystko od razu. Otóż, mój kochany, dobrze, to jest wielka, ta rzadka rzecz. Kocham cię za tę miłość jaką masz dla Magdaleny, i powiadam teraz, iż ona słusznie kochała cię tak, boś zasługiwał na to. Prawda, wszak niema po co żyć bez niéj?
O! my się zrozumiemy oba, nie bój się; ale ja nie chcę Amory, abyś ty sam sobie życie odbierał.
— Panie.... Przerwał Amory.
— O! pozwól mi wytłumaczyć się, dziecko mo-
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/311
Ta strona została przepisana.