stem pewny, że jutro przyjdziesz do mnie, bo chciałbym jeszcze nim się oddalę do Ville-d’Avray pomówić z tobą i z Antoniną.
— I jakież jest to słowo? spytał Amory.
— Słuchaj, mówił uroczyście P. d’Avrigny; niechaj boleść nasza trawi nas, Amory; nie wątpij o potędze rozpaczy twojej, bo inaczéj rozpacz twoja, nie jest rozpaczą. Pamiętaj na to ostatnie, zda mi się, wołanie córki mojéj:
— Po co się zabijać? umiera się.......
I starzec, nic nie dodawszy więcéj, oddalił się zwolna, uroczyście tak, jak był przyszedł.
To nic umrzeć kiedy się sytym jest życia, kiedy życie to zużyło już, kiedy choroba zmogła nas, kiedy długie lata nagromadzone jedne na drugie, zabiły nas już prawie na poły. — To nic umrzeć kiedy większa część uczuć zamarła już w nas, kiedy ułudy i nadzieje, kiedy skłonności zagasły jedne po drugich; kiedy dusza nasza jest niby zimny popiół ogniska, co gorzało w nas. Zostaje ciało. Cóż z tego że ciało pójdzie nieco wcześniej czy później do ziemi? Wszystko, co je ożywiało, opu-