z myślą swoją, patrząc w przeszłość swoję, będzie rozpatrywał starannie w pamięci wszystkie nadzieje zamarłe, wszystkie rozwiane marzenia; będzie jątrzył wszelkiemi sposoby ranę swą, nie pozwalając jéj zagoić się nigdy, i może przyspieszy śmiertelne to wyleczenie, którego czekał, którego pragnął tak.
Zresztą ten wsteczny przegląd szczęścia, to życie minione o którym miał marzyć, przedstawiało mu jakąś radość trapiącą, jakieś rozkosze bolesne. Tak zaiste — bo zaledwo spojrzał na zwiędłe kwiaty, które Magdalena miała w dzień balu, zapłakał rzewnie; a po gorączkowém wzburzeniu, które przez 48 godzin utrzymywało w nim moc niezwykłą, łzy dla niego były tém samem, czém jest ciepły deszcz po skwarnym dniu czerwcowym. I łzy te sprawiły, iż nad rankiem był tak osłabiony i skołatany, że z mocném przekonaniem powtarzał słowa pociechy, któremi w wilię odezwał się do niego p. d’Avrigny:
— Poco się zabijać? — umiera się.