Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/327

Ta strona została przepisana.

dał, p. d’Avrigny usuwał się już, chcąc cierpieć sam jeden; dla tego Amory chciał się dowiedzieć co rychlej, czy ta, którą do niego wiek i boleść zbliżyła, opuści także towarzystwo ich i zostawiając go łzom jego, zniszczy ostatnie wspomnienia jego dzieciństwa, jego miłości dla Magdaleny i całego tego miłego pożycia, jakiem się lat kilka cieszyli.
Nic więc dziwnego, że z pewną obawą patrzał na nią. Antonina widziala te spojrzenia, i jak gdyby pojmując je rzekła drżącym głosem:
— Mój dobry wuju, dziękuję ci za twoją troskliwość i za szlachetność twoją. Rady twoje, to rady ojca dla mnie, i ja przyjmuję je na klęczkach. Ale pozwól mi łaskawie, zastanowić się nieco nad niemi. — Odtąd wuju mój, chcesz być głuchy i niewidomy na rzeczy świata; czuje iż przymuszać się musiałeś i dziś, aby raz skończyć z tém wszystkiém co nie jest Magdaleną, i aby zająć się jeszcze dwiema istotami, co ci nie są zupełnie obojętne tutaj drogi wuju! błogosławię cię za to, i pozwól niech cię zapewnię, że twoje życzenia będą zawsze dla mnie rozkazem. Nie opieram się bynajmniéj. — O! nie! proszę tylko o