Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/333

Ta strona została przepisana.

chać do Włoch z nią, i że teraz mieliśmy być w Nicy — a tym czasem......
I załamując ręce młodzieniec, głośno zapłakał.
P. d’Avrigny powstał i biorąc go za rękę.
— Amory, rzekł, bądź mężny.
— Amory, bracie mój! mówiła Antonina podając mu rękę.
Ale to serce przepełnione potrzebowało wypłatkać boleść swoją. — Bo w wielkich cierpieniach spokojność, to maska zwodnicza; łzy zbierają się zwolna, a kiedy przyjdzie czas, płyną potokami, rwąc tamujące zapory.
Starzec i dziewica młoda, poglądając na siebie, zostawili wolny bieg boleści, wreszcie łkania zmilkły, i dreszcze nerwowe ustały, łzy płynęły gęsto ale spokojnie po licu młodzieńca. Potem rzekł on:
— Przebaczcie mi, że moją boleścią powiększam wasze cierpienia. Ale gdybyście wiedzieli jak ja cierpię!
P. d’Avrigny uśmiechnął się z lekka.
— Biedny Amory, szeptała Antonina.
— Ale widzicie, jużem spokojny, mówił dalej Amory, mówiłem wam, że nie pojadę do Włoch go-