Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/334

Ta strona została przepisana.

rących — mnie potrzeba cienia i chłodu, zimy północnej; potrzeba mi natury smutnej i strapionéj jak ja. Pojadę może do Hollandyi gdzie bagien tyle, po nad Ren gdzie zwalisk tyle ponurych, pojadę do Germanii mąlistéj wiecznie. Dziś więc wieczór, jeśli pozwolisz ojcze drogi, wyjeżdżam sam bez służącego do Amsterdamu i Hagi a później powrócę przez Kolonię i Heidelberg.
Kiedy Amory to mówił głosem przerywanym, w którym przebijało się wiele goryczy, Antonina patrzała i słuchała, niespokojna, w gorączce prawie. P. d’Avrigny zaś, kiedy zobaczył że pierwszy paroxyzm już minął, siadł na swojem miejscu, zamyślił się głęboko, i słuchając go zaledwo dumał niezawodnie o czém innem. Jednak gdy Amory mówić przestał, P. d’Avripny powiódł ręką po czole, niby chcąc rozpędzić tę chmurę boleści, co mu zasłaniała zewnętrzny świat.
— A więc rzecz postanowiona rzekł. Ty Amory, do Germanii dokąd Magdalena towarzyszyć ci będzie. Ty Antonino tu gdzie ona żyła, a ja do Ville-d’Avray gdzie córka moja spoczywa. — Teraz jeszcze kilka godzin muszę pozostać w Paryżu. Napiszę do Hrabi de Mengis i ostatnie wy-