Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/336

Ta strona została przepisana.

na ławce, na któréj pocałunek jego omal nie zabił był Magdaleny.
Jedną rękę zasunął w gęste włosy, w drugiej trzymał chustkę i gryzł ją w rozpaczy.
— Amory, rzekła dziewica podając mu rękę, wiele sprawiasz przykrości wujowi i mnie.
Amory wstał nic nie mówiąc, i szedł za nią jak dziecię, do jadalnego pokoju.
Siedli do stołu. Ale Amory nie chciał żadnego przyjąć pokarmu. P. d’Avrigny wypił tylko trochę bulionu, i nalegał aby i on toż samo zrobił, ale Amory oświadczył, że w żaden sposób nie może. P. d’Avrigny który i tak przymuszać się mu siał, żeby te słów kilka powiedzieć, wpadł znowu w głębokie dumanie. Po tych więc kilku wymówionych słowach, ponure było milczenie. P. d’Avrigny z głową na obu rękach opartą, nie widział nic koło siebie, cały zapewne oddany myślom o córce. Ale młodzi, których serca bogatsze czułością, myśląc o ukochanéj, zmarłéj Magdalenie, myślili przecież i o tém podwójnem przywiązaniu do osób żywych, z któremi pożegnać się mieli wnet. — Bez wątpienia w duszach swoich oprócz żalu po zmarłej, dostrzegali boleść