Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/355

Ta strona została przepisana.

— „Magdaleno, mówił, jeśli prawda że cokolwiek z nas po śmierci pozostaje, jeśli dusza żyje po zgonie ciała, jeśli tajemnicze jakie miłosierdzie opatrzności, pozwala zmarłym odwiedzać żyjących, czy to w dzień czy w nocy, czy we śnie czy na jawie, Magdaleno, na tę miłość nieskończoną jaką mam ku tobie, zaklinam cię, ukaż mi się jak najrychléj i ukazuj mi się jak najczęściéj; bo każdej chwili czekam na Ciebie, aż do téj godziny kiedy złączę się z tobą na wieki.
„Uprzedzał mię więc we wszystkiem — właśnie chciałem ją błagać o toż samo.
On mię widział i poznał.
— Amory, rzekł mi, zostawiani cię z Magdaleną. Pojmuję ja te zazdrość łez, ten egoizm cierpienia; czekasz póki nie odejdę. Wtedy klękniesz na grobie naszym: zostawiam więc cię. — Ty odjeżdżasz wszak, a ja zostanę. Ja mogę zobaczyć grób ten jutro, pojutrze, codziennie; ty ujrzysz go dopiero gdy wrócisz. Bądź zdrów Amory.
I posyłając jeszcze pocałunek swej córce oddalił się wolnemi kroki nie czekając odpowiedzi, i znikł mi w ciemności.