Ja nie wiem dla czego ale zgadzam się zupełnie z tobą i chciałabym, aby mąż mój równie szlachetnego był rodu.
— Nareszcie, rzekłem ja, chociaż nie jestem chwała Bogu chciwy, chciałbym jednak dla samej żony mojéj, dla równości moralnej między nami, aby była tak prawie zamożna jak ja; bo wtedy wszelkie myśli natrętne usuwają się z téj strony, i unika się miałkich kwestyi pieniężnych.
Jak tobie się zdaje Magdaleno?
— Zupełnie tak samo. Amory; i chociaż będąc bogatą za dwoje, nie myślałam wcale o tém, zdaje mi się, że i w tém masz słuszność.
— Teraz zostaje tylko jedyna rzecz.
— Co takiego?
— Oto, kiedy, już znajdę moją wymarzoną czarodziejkę, którą będę kochał, trzeba jeszcze dowiedzieć się czy ona mię kochać będzie!
— Ciebie, Amory?
— Dla czegożby cię kochać nie miała?
— Ba! czy ręczysz mi za to?
— Zupełnie Amory, i obowiązuję się zamiast niéj. Ale mnie czyby on kochał?
— Ubóstwiałby Cię Magdaleno, odpowiadam za niego.
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/380
Ta strona została przepisana.