dnego chłopca! Gdybyś mógł widzieć jego godną politowania postawę, kiedy się ze mną znajduje, powiedziałbyś, że raczej siebie niż kogo innego na śmieszność wystawia.
Jeśli on wie o miłości swéj, bez wątpienia przeciw niéj walczy. Czasami zdaje się, że go jakieś dręczą wyrzuty, i nagle przeprasza mię i wychodzi, jak gdyby się bał, aby go na gorącym nie schwytano uczynku. Niekiedy wierzę w to, że boi się naruszyć czystość duszy swéj.
W każdym razie, on więcéj sam doświadcza przykrości aniżeli ich sprawić komu może; a kiedy gra w wista z p. dé Mengis wygląda zupełnie jak męczennik, aż mię litość bierze.
A ponieważ z resztą w tém wszystkiem najmniejszego nie ma niebezpieczeństwa, proszę cię mój Amory, zostaw mi ofiarę moją, a ja ci obiecuję, że z sześć dobrych miesięcy przejdzie, nim bojaźliwy pan Filip pozwoli sobie bąknąć jakie słowo, coby podobne było do oświadczenia.
Zdaje mi się nawet, że nie mam potrzeby nudzić p. d’Avrigny temi westchnieniami bez skutku. — Zresztą mój biedny wuj, jest teraz więcéj ponury i bardziéj w sobie zamknięty, niż kiedy-
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/397
Ta strona została przepisana.