Pisałaś do mnie kilka listów Antonino, w których objawiłaś mi zmartwienia twoje?
Ja nie odebrałem żadnego.
Słuchaj mię, powiem ci wszystko: ja nie obciąłem ich odbierać. Twój list przedostatni straszne zrobił na mnie wrażenie. Wyjechałem z Kolonii, nie mówiąc dokąd się udaję, nie wiedząc sam, nie uprzedziwszy poczty, aby mi listy moje przysyłała.
Chciałem uciec od świata całego, od ciebie nawet Antonino. A więc to prawda Antonino! P. d’Avrigny umiera, a ja umrzeć nie mogę. Ten człowiek więc we wszystkiém wyższy jest odemnie: w cierpieniu i poświęceniu! Magdalena nas obu czekała; — a ja com mówił, że ją najwięcej kochałem, ja po nim dopiero z nią się złączę.
Ach! i dla czegóż p. d’Avrigny nie pozwolił mi wtedy raz skończyć jak chciałem? Dla czegóż wytrącił, pistolet z ręki méj tą fałszywą maxymą: po cóż się zabijać — umiera się!
W istocie umiera się, kiedy on umiera.