Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/405

Ta strona została przepisana.

puszczają, ziemia się zieleni, wszystko się odradza; na każdym kroku spotykam życie, a przecież nie szukam życia, ale szukam śmierci.
Tak, wszędzie życie zuchwale wre w żyłach mych, i huczy w mych skroniach i upaja mię i porywa! Oburzony jestem sam na siebie, pełen wzgardy ku niedołęźności niéj, pełen nienawiści dla téj nikczemnéj ludzkości, od któréj niby to wyższy byłem przez chwilę. O! nieraz biurze mię chęć pójść do Afryki, żeby mi tam nędzną głowę roztrzaskały Araby, bo rzucić się ze skał wierzchołka, nie wiem czybym się teraz odważył nawet.
Sądzę że obłąkania dostaję, i nie musisz mię wiele rozumieć.
Przebacz mi, przebacz Antonino, i szaleństwo listu tego i milczenie moje tak długie, i tyle przykrości mi przebacz, jakie ci sprawiło milczenie moje. — Trzeba mi przebaczyć, bo w istocie ja cierpię okropnie. Pamiętasz jaką radę Hamlet dał Ofelii! Idź do klasztoru! Doprawdy gotów jestem powiedzieć Ci jak Hamlet: Get thee to a nunnery!
Tak, tak, idź do klasztoru, biedna Antonino, bo niema przysięgi niezłomnéj, ani boleści pra-