Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/406

Ta strona została przepisana.

wdziwéj, bo nie ma wiecznéj miłości. Napotkasz człowieka jakiego, co cię kochać będzie, co będzie udawał, że cię kocha, wreszcie co Cię będzie kochał w istocie. — I człowiek ten przysięże Ci nie raz, że życie twoje jego jest życiem, i będzie ci mówił na klęczkach, że umrze jeśli ty umrzesz. A kiedy umrzesz i on będzie chciał umierać — ale sześć miesięcy ledwo upłynie a on będzie się wstydził samego siebie, bo będzie pełen życia, i zdrowia.
Get thee to á nuunery!
Chce jeszcze wiedziéć się z p. d’Avrigny, przed jego śmiercią. I rzucę mu się do nóg i będę błagał przebaczenia. W tych dniach więc wyjeżdżam do Paryża. Kiedy? sam nie wiem; ale niezawodnie przed 1ym maja. Piękne dni się zbliżają, czas do podróży doskonały. Na brzegi Renu, zjadą się Ci, których znam za nadto, abym nie potrzebował ich unikać — to będzie Paryż drugi. Wiecie przed ludźmi trzeba się chronić do Paryża.
Z resztą ty jesteś tam Antonino, a ja tak jestem winny względem Ciebie! — We wszystkich listach twoich było tyle braterskiego uczucia, tyle bolesnego wdzięku! I listy twe szły w ślad za mną,