cą, mój drogi, bądź przewodnikiem, bądź bratem jéj.
— Dobrze, odrzekł Amory z szczerością, dobrze; przysięgam Ci, opiekunie mój drogi, szczęśliwy jestem, że przyjąć mogę te obowiązki ojcowstwa jakie wkładasz na mnie, i będę ich dopełniał święcie aż do dnia tego, w którym będę je mógł przelać na męża, coby ją kochał i był godzien jéj.
— Właśnie mówiliśmy o tém, kiedyś wszedł, rzekł p. d’Avrigny. O! jakże byłbym rad, gdybym przed rozstaniem się z wami mógł ją ujrzeć szczęśliwą, w domu jéj własnym, pod opieką godnego jéj męża!
Słuchaj Amory, czyż nie znasz nikogo między znajomymi swoimi?
Amory milczał.
— I cóż? spytał p. d’Avrigny podnosząc głowę.
— Jestto ważne pytanie, warte, zapewne, zastanowienia. Prawda że większa część naszéj arystokratycznej młodzieży, dobrze mi jest znajoma....
— No! to wymień że nam, choć kilku, rzekł doktór.
Amory szukał wzroku Antoniny, chcąc pora-
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/420
Ta strona została przepisana.