Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/426

Ta strona została przepisana.

że i ja kiedyś mogę zdradzić świętą pamięć Magdaleny?
Antonina zbladła i oparła się o róg kominka.
— Ja nic nie przypuszczam, rzekł starzec, wstrząsając głową; ja żyłem, widziałem i wiem. Jakkolwiek bądź, ponieważ chcesz być, jakeś się sam wyraził, młodym ojcem dla Antoniny, staraj się przedewszystkiem, mój drogi, abyś był łagodny i dobry.
— I nie gniewaj się na mnie, rzekła Antonina z lekkim odcieniem niezadowolenia, żem na chwilę utrzymywała, iż utraciwszy Magdalenę można inną kochać bez zbrodni; nie gniewaj się, ja żałuję tego com rzekła.
— O! któżby się mógł gniewać na Ciebie, aniele dobroci? rzekł Amory, który się uniósł był mimo woli, i zaczął się teraz usprawiedliwiać.
— W téj chwili, Józef, wierny wydanym poleceniom, oznajmił, że godzina wybiła i że kareta dla Antoniny już gotowa.
— Czy pojadę z Antoniną? spytał Amory doktora.
— Nie, mój kochany, odpowiedział p. d’Avrigny; mimo ojcowstwo twoje, młody jesteś Amo-