który nie mógł zupełnie zapomnieć o tém, że jest prawie u siebie, wysunął się do ogrodu.
Niebo czyste jaśniało gwiazdami, powietrze było ciepłe i wonne. — Czuć było można, że wiosna wychodząc na świat już skrzydełkami bije. Natura w każde stworzenie wlewała moc i życie, które się tai w lekkich majowego wiatru powiewach. Już było kilka dni pięknych i kilka miłych nocy już było. Kwiaty co prędzéj wykwitnąć się starały, lilje już przechodziły prawie. To też rzecz dziwna! — Amory niedoświadczył w tym ogrodzie wzruszeń bolesnych, których był szukał. — I tu, tak jak w Heidelburgu, życie było wszędzie i we wszystkiem. Wspomnienie Magdaleny, bez wątpienia przebywało w tych miejscach, ale spokojne i pocieszone. — W powiewie wiatru słyszał Magdaleny głos, i w wonności kwiatów czuł oddech jej. I kolce krzaków różanych czepiały się sukni jego: a ileż razy zbierał on tu róże z Magdaleną! Ale to wszystko nie było smutne, ale owszem zdawało się że woła do niego:
— Niema śmierci, Amory, są dwa życia tylko, życie na téj ziemi i życie w niebie!
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/439
Ta strona została przepisana.