jak Filip z bojaźnią we wszystkiém pierwszeństwo om oddawał, w miarę tego Amory rósł w gniewie i oburzeniu. — Zresztą i Amory miał swoje powody do niezadowolenia. Wystawcie sobie, trzy razy przejeżdżając konno mimo mieszkania Antoniny, surowy opiekun dostrzegł, że jakieś indywiduum chodziło piechotą w około domu, i na widok jego oddalało się zawsze, ale nie tak szybko ani tak zręcznie, aby Amory nie miał dość czasu zrobić uwagi, że ten niegrzeczny nieznajomy bardzo był podobny do jego dawnego przyjaciela Filipa.
Spotkanie to, za każdą rażą powtarzane, kiedy tylko Amory przejeżdżał tamtędy, oburzyło go do najwyższego stopnia. Gdyby ten niegodziwy Filip niebyt ośmielony, czyżby się sam na to odważył?
W istocie Antonina zmieniła się nie do poznania! Jakże można tak dalece posuwać zalotność swoję i to jeszcze z takim jak to głupcem! Nareszcie skończy się na tém, że narazi się przez to na nieprzyjemność jaką, a on, Amory, jako jéj opiekun, przyjaciel, brat nareszcie, nie może na to pozwolić. Dla tego postanowił iść do Filipa i
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/454
Ta strona została przepisana.