Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/471

Ta strona została przepisana.

ka, kuzynką, siostrą, to jest niby odbiciem Magdaleny tak, że w każdym jéj ruchu, w każdym wyrazie, co chwila, widzisz w niéj istny obraz zmarłéj dziewicy. Kochać Antoninę jest to, kochać ciągle Magdalenę...
— W części to prawda, rzekł Amory rozważając ostatnie słowa Filipa, a twarz jego mimo woli rozjaśniła się znakomicie.
— Widzisz więc dobrze, zawołał uradowany Filip, sam zgadzasz się, że to co mówię jest prawdą. Teraz, powtóre, przyznasz mi bezwątpienia że miłość jest uczucie najswobodniejsze, najmniéj woli naszej podległe.
— Niestety! prawda, wyrzekł Amory.
— Nie dość na tém, zaczął znowu Filip z rosnącą wymową, nie dość na tém: jeżeli młodość moja i żądza kochania roznieciły we mnie czucie młode i żywe, to powiedz mi, — po trzecie — czy powinienem ten naturalny i prawy popęd poświęcać teoryom konwencyonalnym, których niema w naturze, — przesądom stałości, któréj nie ma między ludźmi i które Bakon byłby do errores fori policzył?...
— Nic słuszniejszego, powiada Amory.