Ta strona została przepisana.
bity właśnie w tém samem miejscu, gdzie Filip trafił Alberta.
— A teraz panie Auvray, rzekł śmiejąc się elegant, a teraz kwita z nami; możesz pan odjechać, jeśli chcesz.
Filip nie dał sobie tego dwa razy powtarzać; podniósł kapelusz, skoczył do dorożki, powiedział słów parę dorożkarzowi po cichu, i poleciał. Wtedy Albert zbliżył się do patrona, ofiarował mu cygaro i miejsce w kabryolecie. Prawnik przyjął obie propozycje; a ponieważ powóz był na drugim końcu allei, pożegnawszy więc Hrabiego i odeszli wziąwszy się pod ręce.
— Do prawdy, mówił do siebie p. de Mengis idąc do swojej karety, sądzę dalibóg, że pokolenie co po nas nastąpi, to istne pokolenie waryatów.