szy mojéj — a tam niema kłamstwa. W tém zwierciadle ujrzysz miłość moję, obecną wiecznie, ale niewidzialną mniej samemu; bo doprawdy, wtedy dopiero poznałem o ile Magdalena drogą mi była, kiedyś mnie z nią rozłączył; i w chwili w któréj widziałem, że stracić ją mogę, uczułem dopiero ile ją kocham. A kiedy mię poznasz, jak ja znam siebie samego, powiesz, czym na twój szacunek zasłużył.
Teraz, ojcze drogi, jakkolwiek ufny w te dowody i twoje przywiązanie, z niecierpliwością jednak bolesną czekam wyroku, jaki wydasz o mojéj przyszłości, bo przyszłość moja, w twoim ręku jest teraz. — Miéj litość — nie rozbij mi jéj, błagam cię — jak błagałbym Boga samego. O! gdybym mógł wiedzieć teraz, życie czy śmierć mi oznajmisz? — Noc jedna, godzina jedna, jak długą się niekiedy wydaje!
Żegnam Cię kochany opiekunie! oby Bóg sprawił, żeby uczucie ojca złagodziło surowość sędziego. Żegnam cię; wybacz gorączce mojéj, nieporządek listu tego daruj mi. Zacząłem go od zimnych w sprawie poważnej wyrzeczonych wyrazów, ale chcę skończyć głosem płynącym
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/50
Ta strona została przepisana.