Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/56

Ta strona została przepisana.

„Z resztą czyż niema innych chorób, które żartują z całej mądrości ludzkiej. — A taż choroba straszna, która mi zabiła ukochaną kobietę, matka Magdaleny?
„Tak! — wystawcie sobie: — żona umiera, młoda i piękna, kochająca i kochana — i jako jedyną pociechę i nadzieję ostatnią zostawia ci Anioła, obraz swój, niby swą duszę odmłodniałą, niby piękność swą rozkwitającą. — I przywiązujesz się do téj radości jedynéj, i całujesz drobne rączęta, co cię na téj ziemi utrzymują. — Przyszłość twoja stracona — ale masz innę, która po niéj nastąp niby ciąg dalszy — i możesz być jeszcze szczęśliwy szczęściem jakie uczynisz. — To téż całe twoje istnienie zlewa się z istnieniem tego miłego i wątłego stworzenia, i tchnienie jego, zda się, piersi ci wznosi. — To też świat ten, co bez twego dziecięcia byłby ci straszną pustynią, ożywia się obecnością jego, okrywa się kwieciem pod drobnemi jego stopami. — Od dnia, w którym umierająca matka powierzyła ci je, ani na chwilę nie tracisz go z oczu; i wednie, kiedy się bawi wesoło, i w nocy, kiedy zasypia spokojnie, twój wzrok na niem spoczywa. — Co chwila badasz tchnienie,