Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/65

Ta strona została przepisana.

zarzuciwszy oba ramiona na szyję doktora O! tak, ty mię rozumiesz, choć mówisz co innego..... a rozumiem cię doskonale....
— Ty mię rozumiesz — ty? zawołał P. d’Avrigny, z wyrazem podobnym do przestrachu.
— Rozumiem!
— Niepodobieństwo!
— Mój drogi wuju, odrzekła ona (a mówiąc uśmiechnęła się tak smutnie, że trudno pojąć jak jéj różowe usta mogły się do takiego uśmiechu ułożyć) mój drogi wuju, dla wzroku tych, co kochają nie ma serca zamkniętego: ja czytałam w sercu twojém.
— I jakież uczucie w niém spostrzegłaś?
Antonina patrzała przez chwilę na niego z pewném wahaniem.
— Mów, powiedział d’Avrigny; czyż nie widzisz że jestem jak na torturach?
Antonina zbliżyła usta do ucha P. d’Avrigny i rzekła mu po cichu.
— Jesteś zasdrosny!..
— Ja! krzyknął P. d’Avrigny.
— Tak, mówiła daléj, i ta zazdrość robi cię złośliwym.