Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/67

Ta strona została przepisana.

— Uspokój się mój Wuju, rzekła Antonina, ani razu niezakasłała.
— O mój Boże! zawołał P. d’Avrigny, poglądając na siostrzenicę z głębokiem podziwieniem, o mój Boże! ona odgadła wszystko, wszystko pojęła.
— Tak, mój dobry, mój kochany Wuju, pojęłam wszystkie skarby przywiązania, wszystkie bogactwa miłości serca twego. Ale powiedz mi, czyż nie jest konieczną rzeczą, aby Magdalena kiedykolwiek za mąż poszła, i opuściła nas? — a kiedy to koniecznie nastąpić musi, nie lepiéjże jest, iż kocha jego zamiast, żeby innego kochać miała? Czyż jéj szczęście ma być nieszczęściem dla nas, i czyż możemy jéj mieć za zbrodnię radość jéj. Nie! i owszem niech będą szczęśliwi — szczęśliwi razem. Nie pozostaniesz jednak sam jeden kochany wuju, Ojcze mój: ja będę przy tobie, ja córka twéj biednéj siostry! A ja cię kocham, i nikogo prócz ciebie kochać nie będę, i nie opuszczę cię nigdy. Nie zastąpię ja prawda Magdaleny, ale będę prawie twą córką, nie bogatą jak Magdalena, nie piękną jak ona, córką któréj kochać nie będą — bądź pewny, a choćby ją i kochano, ona nikogo miłością nie obdarzy; przysię-