— Józefie, rzekł p. d’Avrigny, przynieś mi ten list, a służącemu powiedz, żeby poczekał na odpowiedź.
W pięć minut, potem list był w ręku P. d’Avrigny, który patrzał nań w milczeniu, nie mając siły złamać pieczątki.
— Dalej! odważnie mój wuju, rzekła Antonina, rozpieczętuj i czytaj.
P. d’Avrigny usłuchał, machinalnie odpieczętował, przeczytał z wolna raz i drugi i oddał list Antoninie; ale ona go odsunęła ręką.
— O! mój wuju, rzekła, ja wiem, co on mógł napisać.
— Nie prawdaż, rzekł p. d’Avrigny z goryczą, odpowiadając jak szekspirowski Polonius: words words, words; — słowa — słowa — słowa!
— Więceś słowa tylko znalazł w tym liście? zawołała Antonina, wyrywając go z rąk wuja i przebiegając oczyma.
— Tak — słowa, mówił P. d’Avrigny, ale za pomocą słów tych ci piękni twórcy frazesów, ci doskonali wielbiciele metafor, wydzierają nam serca córek naszych, nam, którzy je kochać tylko
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/69
Ta strona została przepisana.