Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/84

Ta strona została przepisana.

— To nic Amory, nic, odpowiedziała; Antonina raczéj jest chora, spojrzyj tylko na nią!
— Antonina jest smutna; pytałem się jéj o przyczynę smutku tego, rzekł Amory. — Może ty wiesz co? dodał po cichu; powiada, że nie pójdzie za mąż nigdy. — Potem ciszej jeszcze rzekł: może kocha kogo?
— Tak, odpowiedziała Magdalena, z szczególnym wyrazem, tak, w istocie Amory, sądzę żeś odgadł, kocha kogoś. Ale mówmy głośniej i chodźmy do niéj, bo uważasz, nasze szeptania męczą ją jak tortura.
I w rzeczy saméj zdało się, że Antoninie źle się robiło. Oboje więc zbliżyli się do niéj, ale nie mogli skłonić jéj, żeby siadła; pod pozorem pisania listu, udała się do swego pokoju. — Po oddaleniu jéj, Magdalena wolniej odetchnęła. I zaczęli tworzyć plany przyszłości swojéj. I marzyli o podróżach do Włoch, o wiecznym ze sobą pobycie, i o tych słowach miłości, zawsze tych samych, — a nowych zawsze; — i tém wszystkiem mieli się cieszyć nie po długich latach czekania, ale za dwa maluczkie miesiące, co przelecą bły-