Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/85

Ta strona została przepisana.

skawicą — boć przecież codziennie widzieć się mieli, jak teraz.
I czas w rzeczy samej biegi szybko, bo już oto noc się zbliżała a Magdalena i Amory sądzili, że chwilę dopiero byli z sobą.
Zadzwoniono na obiad. Wtedy P. d’Avrigny i Antonina weszli każde przez inne drzwi, każde z uśmiechem na ustach. — Amory siedział u nóg Magdaleny; ale już P. d’Avrigny nie gniewał się na niego jak wczoraj, tylko patrzał przez chwilę nagruppę jaką tworzyli, potem zbliżył się ku nim wyciągnął do nich obie ręce mówiąc: Moje dzieci, moje kochane dzieci!
Antonina zaś czy to umiejąc władnąć sobą, czy li też prosto idąc za popędem zmiennego humoru, była wesoła, dowcipna, doskonała; choć obojętny kto, mógłby łatwo w téj wesołości nagłej do strzedz nieco gorączki. Ale Magdalena i Amory tak byli zajęci sobą, że nie mieli czasu badać uczuć cudzych, i zapominali się w swym egoizmie. Tylko czasami Magdalena trącając kochanka przypominała mu obecność ojca. — Wtedy tylko słowo młodéj dziewicy jakie, uogólniało rozmowę, ale wkrótce panujące uczucie górę brało. — Takie za-