Wkrótce potem i Antonina oddaliła się także; ale ani Magdaleną ani Amory nie postrzegł jéj nieobecności, i sądzili zapewne, że jeszcze jest z niemi, kiedy o 11téj godzinie Mistres Brown, zbliżyła się do nich i przypomniała Magdalenie, że P. d’Avrigny nigdy jéj nie pozwalał czuwać dłużej. Pożegnali się więc, obiecując sobie nazajutrz dzień równie rozkoszny.
Amory wrócił do siebie najszczęśliwszy z ludzi; przeżył on dzień szczęścia zupełnego, a człowiek dwóch takich dni w życiu swém nie naliczy; przeżył dzień, którego nic nie zepsuło, nic nie zamroczyło, którego wszystkie wypadki mijały szybko jak czas, i zlały się w jedną harmonijną całość, niby szczegóły cudownego krajobrazu, który znowu łączy się niewidzialnie z niebieskim sklepem. Ani jedna zmarszczka nie naruszyła gładkich wód dnia tego; ani jedna plama nie zbrudziła czystych wspomnień, co na wieki pozostać po nim miały.
Dla tego też, Amory wrócił do siebie prawie przestraszony szczęściem tak wielkiem, i szukał i przewidywał z któréj strony pierwsza nadpłynie chmura, co zaciemni to niebo promienne, — ale szukał na próżno.