Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/91

Ta strona została przepisana.

— Strzeż się! bo jeżeli będziesz tracił tak czas na gadaniu, inny użyje go na swą korzyść, i tą razą znowu będziesz musiał należeć do maruderów.
— A wtedy ty będziesz winien, bom przecież prosił Cię, abyś mi nieprzerywał, a chwała Bogu wtrąciłeś się jakeś tylko mógł najprędzéj.
— Mów więc, już słucham. Cóż mi masz powiedzieć?
— Opowiem ci zdarzenie, które znasz tak dobrze jak ja; muszę jednak zacząć od niego, aby dojść do wypadku, jakiego żądam.
— Ba! mój kochany, odpowiedział Amory, zdaje się, że powtórzymy scenę Augusta z Cyntią. — Myślisz może, że złe jakie zamiary przeciwko Tobie knuję?
— Otóż już drugi raz przerywasz mi Amory, mimo obietnicy; a potem powiesz, żem mówił dłuzéj aniżelim przyrzekł, i będziesz się gniewał.
— Nie mój kochany, przypomnę sobie tylko, że jesteś Adwokatem.
— Nie śmiejmy się Amory! kiedy idzie o rzeczy ważne, trzeba poważnie słuchać.
— Patrzaj! rzekł Amory opierając się na łóż-