Ci ostatni mieli na sobie bluzy całe i całe majtki, dzięki czemu byli przedmiotem nienawiści chłopców gorzej ubranych, i mniej pilnowanych.
Z min ich widać było, że byliby chętnie pobaraszkowali z „pauprami“, ale karność zmuszała ich pospieszać do domów rodzicielskich, gdzie czekały na nich podwieczorki w formie kromek chleba z masłem lub konfiturami.
Oprócz malców „pauprów“ i chłopców „przyszłości“, była trzecia jeszcze grupa chłopców, którą nazwiemy grupą „próżniaków“.
Ci, nigdy nie przychodzili razem z innymi na plac zabawy, nigdy równie z innymi nie pospieszali do domów, bo prawie zawsze w kozie wysiadywali.
Gdy ich koledzy i towarzysze, podążali na piłkę lub do domów na przysmaki, oni ślęczeli w klasie nad wykończeniem nieodrobionych podczas lekcji zadań lub nad douczaniem się czegoś.
Gdybyśmy też w tej chwili udali się pod dom szkolny, usłyszelibyśmy, jak w trakcie tego, gdy jeden z „próżniaków“ schodził spiesznie ze schodów, ruszając ramionami, niby osioł grzbietem, gdy chce jeźdźca z siebie zrzucić, głos jakiś podniesiony wykrzykiwał zapamiętale:
— A niedowiarku!... a potępieńcze!... a gadzino!... wynoś się gdzie pieprz rośnie: vade, vade! Byłem długo cierpliwy, mordowałem się trzy lata, ale tybyś cierpliwość samego Boga wyczerpał!... Wynoś się, niech cię moje oczy nie widzą!... Zabieraj sobie swoje wiewiórki, swoje żaby, jaszczurki, jedwabniki i chrabąszcze, i zmykaj do ciotki, jeżeli ją masz, do wuja, jeżeli posiadasz, do djabła wreszcie, jeżeli ci się podoba, bylem ja cię tylko nie oglądał.
— Kochany panie Fortier!... odpowiedział głosik cienki, płaczący, przebacz mi pan z łaski swojej, ulituj się pan nade mną. Czy godzi się tak gniewać za jeden barbaryzm i za kilka solicyzmów, jak je pan nazywasz?...
— Trzy barbaryzmy i siedem solicyzmów. ośle jeden!... i to w zadaniu złożonem z dwudziestu pięciu wierszy!... wrzasnął pedagog rozłoszczony.
— Czwartek, to dzień dla mnie nieszczęśliwy — odparł pokornie głosik cienki, ale gdybym jutro dobrze napisał, czyby mi pan zechciał przebaczyć?... Niech mi pan odpowie, mój panie!...
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/10
Ta strona została skorygowana.