Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

Orleańskiego, który ujął się na dworze za ekonomistą genewskim.
Billot zapytał, co znaczy ten pochód? Objaśniono go, że to uznanie publiczne, oddawane Neckerowi i jego obrońcy księciu Orleańskiemu.
Billot pochodził z kraju, w którym imię księcia Orleańskiego czczone było od półtora wieku.
Billot należał do sekty filozoficznej i uważał Neckera nie tylko za wielkiego ministra, ale za apostoła ludzkości.
Było to więcej niż potrzeba dla rozegzaltowania poczciwego Billota.
Zeskoczył z konia i sam nie wiedząc dobrze, co robi, wrzasnął:
— Niech żyje książę Orleański! niech żyje Necker!
Potem zaraz wmieszał się do tłumu.
Wmieszawszy się w wir taki, zatraca się wolność osobistą. Przestaje się mieć, jak to wiadomo każdemu, wolę własną, chce się tego, czego chce tłum i robi się to, co on robi.
Billot tembardziej ulec musiał, że był raczej na czele, niż na tyłach pochodu.
Orszak krzyczał na zabój:
— Niech żyje Necker!...
Billot łączył swój głos potężny z temi okrzykami.
Wszelka bezwzględna wyższość ma zawsze poszanowanie u ludu.
Paryżanie z przedmieścia o głosach cienkich lub chrapliwych, ocenili pełny, świeży i dźwięczny głos Billota.
Po dziesięciu minutach ktoś z niosących nosze, ktoś, którego entuzjazm nie dorównywał jego siłom, ustąpił miejsca Billotowi.
Jak widzimy, wybił się on bardzo prędko.
Wczoraj zwyczajny rozpowszechniacz broszury doktora Gilberta stał się dziś jednym z główniejszych orędowników triumfu Neckera i księcia Orleańskiego.
Zaledwie godność tę osiągnął, zabłysła mu myśl pewna w głowie.
— Co się stało z Pitoux‘em? co się stało z Margot?
Niosąc mary, odwrócił głowę i przy świetle pochodni, obrzucającymo rszak, przy blasku lampjonów, zdobiących wszystkie okna, spostrzegł rodzaj poruszającego się