toux... jak ta robili Rzymianie na pogrzebach krewnych swoich.
Zdawało mu się, że z pośród tłumu doszedł go głos odpowiadający na to wołanie.
Ale głos ten zginął zaraz w głuchej, nawpół grożącej a nawpół skarżącej się wrzawie.
Orszak ciągłe naprzód się posuwał.
Wszystkie sklepy były pozamykane.
Wszystkie okna były pootwierane, ze wszystkich podniecano rozpłomienionych przechodniów.
Tak dotarto do placu Vendome.
Przybywszy tutaj, zatrzymano się, dzięki nieprzewidzianej przeszkodzie.
Armja złożona z ludu, zastała na placu Vendome oddział Royal-Allemand.
Byli to dragoni.
Ci żołnierze cudzoziemscy, zobaczywszy tłum, posuwający się ulicą Saint-Honoré i wylewający aż na plac Vendome, popuścili cugle koniom, zniecierpliwionym pięciogodzinnem wyczekiwaniem i natarli na naród.
Niosący mary poprzewracali się pierwsi.
Sabaudczyk, idący tuż przed Billotem, zerwał się w tej chwili na nogi i wznosząc utwierdzone na końcu drąga opiersie księcia Orleańskiego, zawołał:
— Niech żyje książę Orleański! niech żyje Necker!
Nie widział naturalnie nigdy pierwszego, nie znał wcale drugiego.
Billot chciał uczynić ta samo z biustem Neckera ale go uprzedzono.
Jakiś człowiek młody, dwudziestopięcio lub dwudziesto-sześcioletni, elegancko ubrany, rzucił się na popiersie, gdy upadło.
Dzierżawca napróżno szukał po ziemi.
Biust Neckera przytwierdzony do rodzaju piki wznosił się tuz obok popiersia księcia Orleańskiego, a oba wizerunki jednoczyły dokoła siebie sporą część orszaku.
Nagle światło jakieś plac rozjaśniło.
W tejże samej chwili rozległy się wystrzały.
Kule zaświstały w powietrzu.
Coś twardego uderzyło Billota w czoło: padł i w pierwszej chwili sądził, że umiera.
Ponieważ jednak nie stracił przytomności, ponieważ
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/108
Ta strona została skorygowana.