Ta strona została skorygowana.
— Jeżeli jestem waleczny — rzekł Pitoux, celując w największą grupę dragonów — nie jest to rzeczą tak trudną, jak mi się zdawało.
— Zapewne — odrzekł Billot — ale waleczność niepotrzebna nie jest walecznością. Chodź tędy, mój chłopcze i uważaj, aby ci się nogi o szablę nie zaplątały.
— Poczekaj pan, kochany panie Billot. Gdybym pana zgubił, nie wiedziałbym co robić. Nie znam Paryża, tak samo jak pan; pierwszy raz tutaj jestem.
— Chodź, chodź — powiedział Billot, idąc tarasem, dopóki nie minął linji oddziałów, posuwających się szybko wybrzeżem, aby wesprzeć, gdyby było potrzeba, dragonów księcia de Lambesq.
Dostawszy się na koniec tarasu, Billot siadł na murku i zeskoczył na wybrzeże.
Pitoux zrobił to samo.