Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

— Więc, panie profesorze — zawołał Pitoux, który, jeżeli nie dosłyszał ostatnich słów nauczyciela, to przynajmniej wyczytał na jego twarzy zmianę na lepsze — przebacz mi pan, a zobaczysz, jak się pięknie popiszę jutro...
— Dobrze... przystaję... — powiedział ojciec Fortier, zakładając dyscyplinę za pas na znak przymierza i podchodząc do Pitoux, który wobec widocznie pokojowej demonstracji, pozostał na swojem miejscu.
— Dzięki ci, dzięki, panie!.. — zawołał.
— Zaczekajno!... nie śpiesz się tak z podziękowaniem... przebaczę...ale pod jednym warunkiem...
Pitoux spuścił głowę, a że był na łasce i niełasce papy Fortier, czekał, co tam nowego posłyszy.
— Przebaczę ci, jeżeli odpowiesz dobrze na pytanie, jakie ci zadam...
— Po łacinie?... — zapytał strwożony uczeń...
— Tak... po łacinie... — odpowiedział nauczyciel.
Pitoux westchnął.
Podczas chwilowej pauzy, wesoła wrzawa uczniów, zabawiających się na placu zamkowym, przedostała się do uszu Anioła Pitoux.
Westchnął zatem znowu — i daleko głębiej jeszcze niż poprzednio.
Quid virtus, quid religio?... — rzucił mu papa Fortier.
Słowa te, niby trąba archanioła wzywającego na sąd ostateczny, uderzyły biednego Pitoux, w oczach zrobiło mu się ciemno, a w mózgu tak się coś zakręciło, iż przypuszczał, że zmysły traci.
Stał jak słup i nic nie odpowiadał.
Papa Fortier zażył potężny niuch tabaki.
Pitoux zrozumiał, że trzeba jest przerwać ciszę.
Nescio — rzekł w nadziei, że gdy się po łacinie przyzna do nieświadomości, będzie miał przebaczenie.
— Nie wiesz, co znaczy cnota!... huknął papa Fortier, dusząc się ze złości, nie wiesz co znaczy religja?... hę?...
— Wiem po francusku — odpowiedział Anioł — ale nie wiem po łacinie.
— Zatem marsz do Arkadji!... Wszystko skończone z nami, nygusie!...
Pitoux tak był przygnębiony, że stał jak przykuty do miejsca, że nie zrobił żadnego usiłowania, aby uciec, cho-