Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/130

Ta strona została skorygowana.

— Ojca wsadzili do Bastylji — rzekł smutno.
— A więc?... — krzyknął Billot.
— A więc — odparło dziecko — nie potraficie wziąć Bastylji.
— Cóż więc miałeś zamiar zrobić, ty, który masz to przekonanie?
— Chciałem iść na plac, będą się tam bić zapewne, ojciec spostrzegłby mnie przez kratę okna...
— To niepodobieństwo!...
— Niepodobieństwo!... dlaczego?... Przechodząc raz ze szkołą, widziałem głowę jednego z więźniów. Gdybym ujrzał tak mego ojca, jak tego więźnia, poznałbym go i krzyknął: — Bądź spokojny, ojcze, kochani cię z całego serca.
— A gdyby cię żołnierze Bastylji zabili?
— To cóż, zabiliby mnie pod okiem mego ojca.
— Do kroćset djabłów!... jesteś złym chłopcem. Sebastjanie, skoro chcesz iść poto, aby się dać zabić pod okiem twego ojca... i przyprawić go o śmierć z rozpaczy. On jednego ciebie tylko ma na świecie, a kocha nad życie!... Stanowczo masz niedobre serce, Gilbercie!...
I dzierżawca odepchnął od siebie dziecko.
— Tak, tak... ma złe serce!... — jęknął Pitoux, tonąc we łzach.
Sebastjan nic nie odpowiedział, a Billot, podziwiał tymczasem jego piękną, białą twarzyczkę, ogniste oko, wąskie ironiczne usta i orli nos, słowem całość, zdradzającą szlachetność duszy i szlachetność krwi.
— Powiadasz, że ojca osadzono w Bastylji?... — odezwał się wreszcie dzierżawca.
— Tak.
— Zaco?... dlaczego?...
— Dlatego, że jest przyjacielem Lafayette‘a i Waszyngtona, że walczył o niepodległość Ameryki, że propagował niepodległość Francji, że znany jest na obu półkulach z nienawiści dla tyranji, że przeklinał Bastylję...
— Kiedyż go tam wsadzili?...
— Sześć dni temu.
— Gdzie go aresztowali?...
— W Hawrze, zaledwie wylądował.
— Skąd wiesz o tem?...
— List miałem.