— Z Hawru?...
— Tak.
— Z pewnością w Hawrze go zaaresztowano;...
— W Lillebonne.
— No, no, moje dziecko nie dąsaj się i opowiedz wszystkie, jakie wiesz, szczegóły. Przysięgam ci, że albo zostawię kości pod Bastylją, albo zobaczysz twego ojca.
Sebastjan spojrzał na dzierżawcę, a czując, że moówi z głębi serca, złagodniał.
— A zatem!... — powiedział — w Lillebonne miał ojciec czas jeszcze, napisać na książce ołówkiem te słowa:
„Sebastjanie, aresztują mnie i prowadzą do Bastylji.
„Cierpliwości. Nie trać nadziei i pracuj!
„P. S. Zaaresztowano mnie o wolność.
„Mam syna w kolegjum Louis le Grand w Paryżu. Ten, kto znajdzie tę książkę, proszony jest w imię ludzkości, o oddanie jej memu dziecku; nazywa się on Sebastjan Gilbert“.
— A ta książka?... — spytał ze wzruszenia Billot.
— W książkę tę włożył ojciec złotą monetę i wyrzuci! oknem.
— I?....
— I znalazł ją proboszcz miejscowy. Wybrał z pomiędzy parafjan jednego dzielnego młodzieńca i powiedział mu:
„Zostaw dwanaście franków na chleb swojej rodzinie, a z dwunastoma drugiemi udaj się do Paryża i oddaj tę książkę biednemu dziecku, któremu zabrali ojca zato, że kochał naród.
Młody człowiek przybył tu wczoraj wieczorem i oddał mi książkę ojca, oto skąd wiem, że go zaaresztowano.
— No! no! — rzekł Billot, to mnie godzi z proboszczami. Na nieszczęście — nie wszyscy oni tacy, — gdzie jest ten dzielny młody człowiek?
— Odjechał wczoraj wieczór w nadziei, że uda mu się pięć pozostałych z dwunastu franków zachować dla rodziny.
— O! — zawołał płacząc z radości Billot — o! ten naród! ileż on ma popędów poczciwych, Gilbercie.