Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

ciaż ojciec Fortier wydostał dyscyplinę z za pasa z taką powagą, jak generał w chwili ruszenia do ataku — pałasz z pochwy wydobywa.
— Cóż się zatem ze mną stanie?... — jęknęło biedne dziecko, opuszczając ręce bezwładnie, co się stanie ze mną, gdy nie będę mógł wstąpić do seminarjum?...
— A co mnie to obchodzić może, co się stanie z tobą asinusie przeklęty?... Co mnie to, jak mi Bóg miły, obchodzić może?...
Papa Fortier był tak rozsierdzony, że przysięgał nie wiedząc o tem.
— Zapominasz pan chyba, panie Fortier, że mojej ciotce zdaje się, iż już proboszczem jestem.
— Dowie się zatem, że jesteś trutniem, nie zdolnym nawet na zakrystjana.
— Na Boga, ojcze Fortier.
— Mówię ci, ruszaj sobie „limina linguae“.
— A no, to pójdę — rzekł Pitoux, jak człowiek, który powziął bolesne postanowienie. Czy pan pozwoli mi zabrać moją szufladkę — dodał, licząc, że może jeszcze zmięknie czułe serce nauczyciela.
— Możesz — odrzekł Fortier — zabrać sobie tę szufladkę, ze wszystkiem co się tylko w niej znajduje.
Pitoux poszedł na schody, do klasy, która była na pierwszem piętrze. Wszedł do pokoju, gdzie uczniowie, zebrani dokoła wielkiego stołu, udawali niezmiernie zajętych; otworzył kasetkę, zobaczył, czy nic w niej nie pozostawił i krokiem wolnym pociągnął na korytarz.
Przy schodach stał ojciec Fortier z dyscypliną w ręku.
Anioł Pitoux zgarbił się do samej ziemi prawie.
Nie pomogło mu to wiele i otrzymał ostatnie pociągnięcie instrumentem, któremu pan profesor zawdzięczał najlepsze postępy najlepszych swoich uczniów, i który, jakkolwiek bardzo często względem Pitoux stosowany, tak mały na niego wywarł skutek.
Pozostawmy Anioła Pitoux, ocierającego ostatnią łzę i podążającego do Pleux, dzielnicy miasta, w której ciotka jego mieszkała — i powiedzmy nieco o jego powierzchowności i przeszłości.