Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/140

Ta strona została skorygowana.

lon, dekoruje czarną wstęgą, zapala go pod drzwiami samego Reveillona, a kończy palić na placu Hotel-de-Ville, w oczach władzy miejskiej, przypatrującej się jak płonie manekin.
Bezkarność rozzuchwala motłoch, który też jutro, po wymierzeniu sprawiedliwości Reveillonowi wyimaginowanemu, wymierzy sprawiedliwość rzeczywistemu.
Było to formalne wyzwanie władzy.
Władza wysłała trzydziestu gwardzistów.
Właściwie wysłał ich pułkownik de Biron.
Trzydziestu tych gwardzistów było świadkami wielkiego pojedynku, któremu przeszkodzić nie byli w stanie.
Przyglądali się oni rabowaniu fabryki, wyrzucaniu sprzętów przez okna, łamaniu i paleniu wszystkiego.
W czasie zaburzeń zrabowano 500 ludwików w złocie.
Wypito także wino z piwnic, a gdy nie stało wina, wypito farby fabryki, które wzięto za wino.
Cały dzień 27 przeszedł w ten sposób.
Posłano na pomoc trzydziestu ludziom — kilka oddziałów gwardji francuskiej.
Strzelała ona z początku prochem, później kulami.
Do gwardji francuskiej przyłączyli się nad wieczorem szwajcarowie pana de Bezenwal.
Szwajcarowie nie żartowali z rewolucją.
Szwajcarowie nie zapomnieli zabrać kul ze sobą, a ponieważ są strzelcami, i to dobrymi strzelcami, więc ze dwudziestu buntowników zostało na miejscu.
Kilku z poległych miało przy sobie część łupu, część z pięciuset ludwików.
Ludwiki od sekretarza Reveillon‘a przeszły do kieszeni łupieżców, z kieszeni zaś łupieżców do kieszeni szwajcarów.
Bezenwal zrobił wszystko, wziął wszystko pod swój kapelusz, jak to mówią.
Król ani mu podziękował, ani go zganił.
Gdy król nie dziękuje, król gani.
Parlament rozpoczął śledztwo.
Król kazał dać pokój wszystkiemu.
Król taki był dobry!...
Któż więc rozżarzył naród?
Nikt nie mógł tego powiedzieć.