Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

niem; wprawdzie nie udało mu się to wcale, ale tem bardziej będzie teraz zaciętym i zechce się pomścić na panu.
— Ha! więc udam się do Zgromadzenia.
— Droga do Wersalu przecięta.
— Pójdę z moimi trzema tysiącami ludzi.
— Bądź ostrożny, kochany panie, spotkasz na drodze cztery tysiące albo pięć tysięcy szwajcarów, i ze dwa albo trzy tysiące ludzi na jeden ząb i w mgnieniu oka będziecie połknięci.
— Cóż więc u djabła mam robić?.
— Róbcie, co chcecie; ale bądźcie łaskawi oddalić swoich ludzi, którzy walą w bruk swemi halabardami i palą fajki. W piwnicach naszych jest ze siedem albo osiem tysięcy funtów prochu i jedna iskra może nas wysadzić w powietrze.
— No, już się namyśliłem — odrzekł Billot, — nie pójdę ani do króla, ani do Zgromadzenia, ale odwołam się wprost do narodu i weźmiemy Bastylję.
— A czem?...
— Temi ośmiu tysiącami prochu, który pan raczysz mi wydać, panie prefekcie.
— Doprawdy? — rzekł pan de Flesselles tonem drwiącym.
— O!... tak. Proszę pana o klucz od piwnic, jeśli łask.
— Cóż to, żartujesz sobie pan? — rzekł prefekt.
— Nie, panie, ja nie żartuję — odpowiedział Billot.
I, chwytając Flessella oburącz za kołnierz od fraka:
— Proszę o klucz — zawołał — albo wezmę mych ludzi.
Flesselles zbladł jak trup.
Wargi i zęby ścisnęły mu się konwulsyjnie, ale głos tonem ironicznym, jakim zaczął.
— Co prawda — odezwał się — wyświadczysz mi pan wielką przysługę, uwalniając mnie od tego prochu. Oddam więc panu klucze, skoro sobie życzysz. Nie zapominaj pan tylko, że ja jestem waszym pierwszym urzędnikiem, i że gdybyś pan nieszczęściem znalazł się względem mnie wobec inych, tak, jak teraz wobec siebie samego, w godzinę potem powiesiłaby cię straż miejska. Więc chcesz pan koniecznie mieć ten proch?...
— Koniecznie — odrzekł Billot.