Ta strona została skorygowana.
Flesselles obawiał się, ażeby sobie źle nie wytłumaczono jego wyjazdu, który zakrawał na ucieczkę.
Wychylił się więc do połowy przez drzwiczki.
— Do Zgromadzenia Narodowego! — zawołał na stangreta.
Zato spotkała go od tłumu kolosalna salwa oklasków.
Marat i Billot stali na balkonie i słyszeli ostatnie słowa Flesselles‘a.
— O głowę bym się założył — rzekł Marat — iż nie jedzie on na Zgromadzenie Narodowe, ale do króla.
— Może kazać go zatrzymać? — spytał Billot.
— Nie — odpowiedział Marat z ohydnym uśmiechem. — Bądź spokojny, on jedzie prędko, ale my pojedziemy jeszcze prędzej. A teraz do prochu!
— Tak, do prochu! — zawołał Billot.
I poszli obaj, a za nimi Pitoux.