Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/166

Ta strona została skorygowana.

kochanki, której też utrzymanie i umeblowanie nic go nie kosztowało.
Kto przeczyta dzieło „Bastylja zdemaskowana“, znajdzie w niem ten fakt i wiele innych.
Bądź co bądź był to jednak człowiek odważny.
Dzień już cały, burza szemrała nad nim. Przez dzień cały czuł wzbierającą falę powstania, która wznosiła się coraz wyżej i uderzyła o stopy jego murów.
Blady był a jednak spokojny.
Wprawdzie miał u siebie cztery armaty gotowe do wystrzału; miał koło siebie załogę szwajcarów i inwalidów, a przed sobą tylko bezbronnego człowieka. — Billot bowiem, wchodząc do Bastylji, oddal karabin Ludwikowi.
Wiedział, że poza tą kratą, broń wszelka byłaby dlań raczej niebezpieczna, niż przydatna.
Billot jednym rzutem oka objął wszystko; postawę spokojną i niemal groźną gubernatora, szwajcarów, stojących na straży, inwalidów ustawionych przy zrębach ziemi i ciche krzątanie się artylerzystów. Wartownicy trzymali broń na ramieniu, oficerowie mieli obnażone szpady.
Gubernator nie ruszył się z miejsca i Billot zmuszony był podejść do niego; za parlamentarzem ludowym zamknęła się krata ze złowrogiem zgrzytem żelaza, który nawet mężnego Billota przejął dreszczem aż do szpiku kości.
— Czegóż jeszcze chcecie ode mnie? — zapytał pan de Launay.
— Jeszcze? — powtórzył Billot — zdaje mi się, że po raz pierwszy widzę was, jaśnie wielmożny panie, i że tem samem nie macie prawa być znużony moim widokiem.
— Bo powiadają, że przybywacie z Ratusza.
— To prawda.
— A ja przed chwilą miałem u siebie deputację rady miejskiej.
— Z czem ona przyszła?
— Prosić mnie o przyrzeczenie, ażebym nie użył broni palnej.
— I przyrzekliście, panie?
— Przyrzekłem. — Proszono mnie, ażebym cofnął armaty.
— I kazaliście je cofnąć. Wiem o tem; byłem na placu Bastylji, kiedy manewr ten wykonano.