Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

Z dość tęgiego Pitoux, bo tylko nogi miał chude, tworzyła się jakby linja geometryczna, nie mająca ani grubości, ani szerokości.
W przejściu pierwszego mostu zwodzonego na drugi, zauważył wystający kawał muru, stanął też za nim tak, że był zasłonięty wybornie. Z poza tego muru, gdzie przyczaił się jak zając pod miedzą, strzelał na oślep z karabinu, jedynie dla zaspokojenia sumienia, ponieważ przed sobą miał tylko mury i drzewa. Widocznie przyjemność to sprawiało Billotowi, który wołał nań co chwila:
— Strzelaj-że, próżniaku, strzelaj!
On zaś mu odpowiadał, powściągając zapał dzierżawcy.
— Nie odsłaniajcie się tak, ojcze Billot.
— Ostrożnie, ojcze Billot, odstąpcie na bok, armata strzela.
I zaledwie Pitoux wymówił te słowa pełne przezorności, zaraz też działo albo strzelby grzmiały i padały kule.
Pomimo tych przestróg, zalecających ostrożność, Billot dokazywał cudów.
Z dziesięć razy Pitoux schwycił go za połę i gwałtem rzucił na ziemię, właśnie w chwili, gdy strzały byłyby go niezawodnie powaliły.
A Billot wciąż się podnosił i zawsze z nowym pomysłem.
Raz przychodziła mu myśl, by podejść aż pod drugi most i podciąć belki, przytrzymujące łańcuch, tak jak to już przedtem uczynił przy pierwszym moście.
Wtedy Pitoux ryczał, chcąc go powstrzymać, a wreszcie widząc, jak bezskuteczne są te wołania, wybiegał ze swej kryjówk, wrzeszcząc:
— Panie Billot, kochany panie Billot, pani Billot zostanie wdową, jeżeli was zabiją.
A szwajcarowie kierowali lufy karabinowe w strzelnicach, ażeby kulami sprzątnąć śmiałka, który próbował spuścić most.
To znowu Billot umyślnie nadstawiał się armatom, ażeby kule padające ku niemu zerwały łańcuchy mostu.
Wtedy Ludwik wybiegał z kryjówki.
— Panie Billot — wolał — na imię panny Katarzyny! Pamiętajcie, że jeżeli pana zabiją, panna Katarzyna zostanie sierotą.