Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/185

Ta strona została skorygowana.

Tym, którzy usłyszeli te słowa, zdawało się, że ziemia zadrżała pod ich nogami.
— Czego chcesz? czego żądasz? — zawołało kilka głosów z załogi tonem przerażonym.
— Chcę kapitulacji i to honorowej.
Oblegający nie zważając na słowa gubernatora, nie wierzą w ten czyn rozpaczy; chcą wnijść. Billot jest na ich czele.
Naraz, Billot drży, blednie, przypomina sobie doktora Gilberta.
Dopóki Billot myślał tylko o sobie, mało go obchodziło czy Bastylja wyleci w powietrze i on z nią razem; ale doktór Gilbert musi żyć za jakąbądź cenę.
— Stójcie! — krzyknął Billot, rzucając się ku Eljaszowi i Hullinowi — stójcie, w imię więźniów!
I ludzie ci, nie lękający się śmierci dla siebie, cofnęli się, drżąc i blednąc.
— Czego chcesz? — zapytali, ponawiając zapytanie, uczynione gubernatorowi przez załogę.
— Chcę, ażeby wszyscy odeszli — rzekł de Launay. — Nie przyjmę żadnego układu, dopóki jeden obcy znajdować się będzie w dziedzińcach Bastylji.
— Ale czy nie zechcesz korzystać z naszej nieobecności, ażeby wszystko naprawić?
— Jeżeli kapitulacja będzie odrzucona, zastaniecie tu wszystko jak jest, ja będę tu, wy tam.
— Dajesz nam słowo?
— Słowo szlacheckie.
Niektórzy potrząsnęli głową.
— Słowo szlacheckie! — powtórzył de Launay. — Czy jest tu kto, co wątpi o słowie szlachcica?
— Nie, nie, nikt! — powtórzyło pięćset głosów.
— Proszę o papier, pióro i atrament.
Rozkazy gubernatora spełniono natychmiast.
— To dobrze — rzekł de Launay.
Potem zwracając się do oblegających;
— A teraz — rzekł — odejdźcie.
Billot, Hullin i Eljasz dali przykład i odeszli pierwsi.
Wszyscy inni poszli za nimi.
De Launay odłożył lont i zaczął pisać kapitulację na kolanie.
Inwalidzi i szwajcarowie, widząc, że tu chodzi o ich