Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/202

Ta strona została skorygowana.

na stosie kamieni i dano mu lancę, na której mógłby się oprzeć, jako triumfator.
Doktór panował więc nad tym oceanem głów, falujących od Bastylji, aż do arkady św. Jana, nad tem morzem burzliwem, unoszącem pośród dzid, bagnetów i wszelkiego rodzaju broni najrozmaitszych epok, więźniów triumfujących. A obok tego oceanu strasznego i niepowciągnionego toczyła się inna gromada, tak zwarta, że wydawała się wyspą. Była to gromada, uprowadzająca de Launay‘a jako więźnia.
Wokół tej gromady rozlegały się okrzyki nie mniej hałaśliwe, nie mniej ogniste, niż te, jakie towarzyszyły więźniom, nie były to jednak okrzyki triumfu, lecz śmierci.
Gilbertowi z wzniesienia, na jakiem stał, nie uszedł najmniejszy szczegół z tego straszliwego widoku.
On jeden tylko z pośród więźniów, którym przywrócono wolność, miał władze umysłowe nietknięte. Pięć dni więzienia stało się tylko punkcikiem czarnym w jego życiu. Oko jego nie miało jeszcze czasu osłabnąć w ciemnościach Bastylji.
Walka zazwyczaj czyni walczących nielitościwymi dopóty jedynie, dopóki trwa. Wogóle ludzie, wyszedłszy z ognia bitwy, gdzie narażali życie własne, stają się wspaniałomyślni dla swych wrogów. Majestat Bastylji nakazywał jednym szanować drugich.
Lecz w wielkich zaburzeniach, jakich we Francji tyle było, te masy, które strach powstrzymywał z dala od bitwy, które zgiełk podniecił, te masy zarazem okrutne i podłe, starają się po zwycięstwie wziąć jeszcze jaki udział w walce, z którą wprzód nie miały odwagi wprost się zmierzyć.
I one chcą należeć do zemsty.
Od wyjścia z Bastylji, rządca jej doznawał wszelkich udręczeń.
Eljasz, który życie pana de Launay wziął na swoją odpowiedzialność, szedł na czele protegowany przez swój mundur i przez zachwyt ludu, który widział, jak pierwszy rzucił się w ogień. W ręce na końcu szpady trzymał list, który pan de Launay wysunął przez strzelnicę do ludu, a który wziął Maillard.
Za nim postępowała straż gmachów królewskich, niosąc klucze fortecy; potem Maillard ze sztandarem w ręku.