Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

żano ku placowi ratusza, lecz plac ten natłoczony był przez ludzi, którzy nagiemi ramionami wznosili pałasze i dzidy. Wrzawa nadbiegająca z ulic zwiastowała, że przyprowadzono im gubernatora i majora Bastylji — i czekali, jak sfora, długo trzymana na smyczy, węsząc i zgrzytając zębami.
Skoro tylko zobaczyli orszak, zaraz się rzucili na niego.
Hullin spostrzegł, że teraz największe jest niebezpieczeństwo, ostatnia walka; gdyby mógł wprowadzić de Launay‘a na ganek ratusza i przepuścić go po schodach, gubernator byłby ocalony.
— Do mnie, Eljaszu! do mnie, Miliard; do mnie, ludzie serca! — zawołał — tu idzie o honor wszystkich.
Eljasz i Millard usłyszeli wołanie.
Ale i Eljasz i Millard odepchnięci zostali przez tłum.
A tłum ściskał coraz bardziej garstkę obrońców, niby boa swemi pierścieniami.
Billot został uniesiony i porwany; Pitoux, nieodłączny przy nim, dał się także pociągnąć temu widokowi.
Hullin potknął się przy pierwszych stopniach ratusza i upadł, za pierwszym razem podniósł się, ale poto, ażeby znów upaść prawie natychmiast, a tym razem de Launay wtórował mu w upadku.
Gubernator pozostał takim, jakim był, do ostatniej chwili nie wydał skargi, nie prosił wcale łaski, zawołał tylko głosem przejmującym:
— Tygrysi, bo niemi jesteście, przynajmniej nie męczcie mnie; dobijcie mnie odrazu!
Nigdy rozkaz nie był wykonany ściślej, niż ta prośba; w jednej chwili, dokoła Launay‘a leżącego pochyliły się grożące głowy i podniosły się ubrojone ręce.
Przez chwilę widać było tylko ręce zaciśnięte i żelaza spadające; potem ukazała się głowa odcięta od tułowia; krwią ociekająca uniosła się w górę na końcu dzidy; zachowała jeszcze swój uśmiech pogardliwy.
Była to piękna głowa.
Gilbert oglądał ten cały widok; i teraz jeszcze chciał rzucić się na pomoc, ale zatrzymało go dwieście rąk.
Odwrócił głowę i westchnął.
Głowa gubernatora z oczyma otwartemi podniosła się w górę, jakby ostatniem spojrzeniem przywitała w oknie Flessela, otoczonego i zabezpieczonego przez wyborców.